Rozdawnictwo.
Często zastanawiam się nad sensem masowego rozdawnictwa stosowanego przez nasz piękny kraj. Jeszcze gdyby ono było sprawiedliwe - patrz pomysł 100 milionów Lecha Wałęsy. Niestety każdy kolejny był już mocno niesprawiedliowy:
- Rozdawanie darmowych akcji pracowniczych w wybranych firmach. Pomysł moim zdaniem bardzo niesprawiedliwy i demoralizujący. Dlaczego niektórzy dostali całkiem spore zastrzyki finansowe, tylko dla tego, że pracowali w jakiejś wyróżnionej firmie, np. TPSA czy Hucie? Ktoś kto pracował rónie uczciwie w mniejszej firmie, która nie miała prywatyzacji z pompą nie dostał nic. A przecież każda z tych osób dostawała pensje za swoją pracę! Często nawet ta która zostałą nagrodzona akcjami zarabiała lepiej. Totalny absurd i brak podstawowej sprawiedliwości społecznej.
- Rozdawnictwo mieszkań - podobna sytuacja do powyższej. Ja jako 35 letni obecnie obywatel, nigdy nie miałem szans na otrzymanie mieszkania słuzbowego ani socjalnego. Oczywiście o spółdzielczym już tutaj nie wspominam. Za wynajem mieszkania musze płacić zdecydowanie więcej niż osoby z uprzywilejowanej grupy osób posiadających mieszkania z miasta. Gdy kupowałem swoje pierwsze mieszkanie (kolejne zresztą też) musiałem wydać ogromne kwoty, zadłużyć się itd. Co ciekawe: pierwsze mieszkanie kupiłem od rodziny, która "wykupiła" mieszkanie socjalne. Zarobili na tym przynajmniej 500%. Czy ta kolejna forma rozdawnictwa ma jakiś głębszy sens, którego ja nie rozumiem?
Uważam się za osobę o konserwatywnych poglądach w kwestii gospodarki, daleko mi do Lenina czy Marksa i Engelsa. Zdecydowanie całe swoje dorosłe życie jestem kapitalistyczny. Niestety tych wymienionych powyżej decyzji naszych demokratycznych (niestety nie kapitalistycznych) rządów totalnie nie rozumiem. Jeżeli ktoś może chce się przyłaczyć do dyskusji na taki temat to zachęcam.